Wiosenne porządki

Zawsze, kiedy to już pogoda pozwoli i wychodzi pierwsze ciepłe słoneczko, porządki na ranczo zaczynam od sprawdzenia stanu ogrodzenia z wybiegów koni. Po zimie to różnie bywa. Czasem pastuch porwany, a czasem trzeba białe sznurki powymieniać na nowe, bo zwyczajnie się utleniają.

Chodziłam pomiędzy dwoma wybiegami, na których były konie.

Ametyst z Hagusiem i Rudą obserwowali moje poczynania przysypiając na słoneczku.

Silvanka stała pod starą jabłonką udając, że moja obecność w ogóle ją nie interesuje. Za to za moimi plecami, gdzie bym się nie ruszyła, stały obie fryzki- Savana i Tiete. Dwa kroki w prawo, konie się też przesuwają. Idę dalej wzdłuż ogrodzenia- one ciągle stoją za moimi plecami. Chcąc nie chcąc musiałam się co chwila odwracać aby dotknąć chrap jednej albo drugiej.

Naprawiając to ogrodzenie miałam dość czasu aby analizować sobie zachowanie koni a także ich usposobienie.

Kiedy kupiłam Savanę, a przed Tiete była właśnie ostatnim przybyłym na ranczo koniem, zauważyłam, że charakterem fryz znacznie odbiega niż pozostałe konie.

Savcia miała wtedy nie spełna 1.5 roku i ciągle musiałam się oglądać bo właziła mi na plecy. Jedyny koń, który zawsze biegnie do ogrodznia jak idę. Jedyny, który rży na mój widok jak z rana idę powypuszczać konie na łąkę. No teraz to już nie jedyny, bo dokładnie Tiete zachowuje się tak samo.

A jest pomiędzy nimi ogromna różnica wiekowa bo Tiete w tym roku kończy lat 20. A Savana 4.

Naprawiałam to ogrodzenie z dwoma fryzami na plecach.

Myślałam nad nimi.

To dwa misaki, które wręcz uwielbiają drapanie, mizianie oraz czesanie. Wbrew pozorom, wiele osób pisze, że konie uwielbiają jak się je czyści a ja przez te kilka lat zauważyłam, że w wiekszości one uchylają się od dotyku szczotki jakby wcale to dla nich przyjemne nie było. No ale chyba, że mowa o fryzach. Te same wchodzą pod szczotki 😉 I z moich 8 koni niestety, tylko fryzy.

Tyle ile czasu poświęciłam na naprawę sznurków, tyle czasu konie ramie w ramie były przy mnie. Odwracałam się co chwila aby to jedną dotknać czy drugą pocałować w nochal. A one po zakończonej mojej pracy odprowadziły mnie do bramy. Ametyst z resztą dalej przysypiał a Silvanka z pod jabłonki nie ruszyła się nawet na krok 😉

A te dwie z wysoko podniesionymi głowami patrzyły jak już idę w stronę domu....

I jak tu nie kochać koni..

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *